AZ: To może przedstaw się najpierw. MG: Cześć jestem Michał Grzebyk. AZ: Michał, dzisiaj jest trochę wyjątkowy dzień, bo mamy czterotysięczne pobranie w Fundacji DKMS i Ty właśnie jesteś tym Dawcą, który ma ten magiczny numer 4 tysiące. Wiem, że tutaj numerki nie są ważne, natomiast dla nas jest to faktycznie wyjątkowa chwila. Powiedz co Ty czujesz w takiej sytuacji? MG: Jestem zaskoczony, tym jak ta sytuacja wygląda. Dostałem telefon, już w piątek, nie będę tego ukrywał. Dostałem takie małe ostrzeżenie, że taka sytuacja może się zdarzyć. Bardzo się ucieszyłem.
AZ: To może przedstaw się najpierw.
MG: Cześć jestem Michał Grzebyk.
AZ: Michał, dzisiaj jest trochę wyjątkowy dzień, bo mamy czterotysięczne pobranie w Fundacji DKMS i Ty właśnie jesteś tym Dawcą, który ma ten magiczny numer 4 tysiące. Wiem, że tutaj numerki nie są ważne, natomiast dla nas jest to faktycznie wyjątkowa chwila. Powiedz co Ty czujesz w takiej sytuacji?
MG: Jestem zaskoczony, tym jak ta sytuacja wygląda. Dostałem telefon, już w piątek, nie będę tego ukrywał. Dostałem takie małe ostrzeżenie, że taka sytuacja może się zdarzyć. Bardzo się ucieszyłem. Z resztą, to jest po prostu dodatkowa radość z powodu oddawania szpiku kostnego. Przede wszystkim cieszę się z tego, że zabieg się udał, że przebiegł bez żadnych komplikacji. Za chwilkę też dostanę wyniki, czy wszystko jest ok i to będzie pełna radość. Natomiast tak jak mówisz, ta liczba 4 tysiące jest ważna dla was, jest ważna dla biorców, a najważniejsze jest to, że po prostu te liczby przyspieszają. Z tego co wiem jest coraz szybciej, jest coraz więcej tych Dawców no i trzymam kciuki żeby tak było cały czas.
AZ: Czekasz na ten telefon z Fundacji, gdzie koordynator Ci powie dla kogo oddawałeś?
MG: Jasne, każdy chyba kto oddaje szpik chciałby wiedzieć po prostu dla kogo. Bardzo chętnie bym się dowiedział, o ile to będzie możliwe, czy wszystko się udało. Trzymam kciuki, żeby było tak jak mówię.
AZ: Jakoś wyobrażałeś sobie tę osobę wcześniej?
MG: Nie, w ogóle.
AZ: Zupełnie nie myślałeś o tym?
MG: Nie, ktokolwiek to nie jest, ważne żeby był zdrowy, a później mógł być szczęśliwy. Po prostu. Nic więcej mnie nie obchodzi.
AZ: A powiedz, może wróćmy do Twojego początku, kiedy zarejestrowałeś się w Fundacji DKMS i dlaczego?
MG: Zarejestrowałem się w 2010 albo w 2011 roku. Już dokładnie nie pamiętam. Na studiach była akcja, na mojej rodzimej uczelni na Uniwersytecie Pedagogicznym. Było wasze stoisko, można było sobie wziąć ten magiczny patyczek, podłubać nim przy policzku, no i to zrobiłem i od tej pory tak naprawdę nosiłem waszą kartę w portfelu. Jakaś magiczna moc chyba sprawiła, że po latach, dokładnie w Mikołajki w tamtym roku, odezwaliście się i powiedzieliście, że najprawdopodobniej mam bliźniaka. Takiego fajnego genetycznego bliźniaka, naprawdę miło.
AZ: Taki prezent chyba?
MG: Tak, to był prezent dodatkowy, ale jeszcze większy prezent zrobiliście mi wtedy kiedy przeszedłem badania i w moje urodziny, czyli 27 lutego dostałem od was informację, że jestem superdawcą dla superbiorcy. To było dla mnie bardzo, bardzo ważne i to była informacja akurat w moje urodziny. Cieszyłem się jak dziecko. Oprócz tego, że dostawałem prezenty od znajomych i życzenia i tak dalej, wasz telefon dodatkowo spowodował, że ten dzień był naprawdę wyjątkowy. Kolejne badania i tak dalej, no i tutaj byłem dzisiaj, miałem okazję przyjść i spędzić super czas. Te 5 godzin wytężonej pracy mojego organizmu, ale ja sobie odpocząłem, porozmawiałem z fajnymi ludźmi.
AZ: Czy coś trudnego było dla Ciebie w tym wszystkim, jakiś trudny moment? Przyjmowanie zastrzyków chociażby, nawet takie rzeczy proceduralne.
MG: Nie, no same przyjmowanie zastrzyków nie jest bolesne. Dostaliśmy bardzo dokładne instrukcje jak to robić, w jakich porach, w jaki sposób żeby to nie bolało. Więc to nie bolało w żaden sposób. Igła jest cienka jak włos w porównaniu do tego wenflonu, którego dzisiaj miałem, igła w porównaniu do tego to naprawdę komar.
AZ: Nie przeraziłeś się dzisiaj na pobraniu?
MG: Nie, to mnie akurat nie rusza, gorzej mam z patrzeniem na innych, jeżeli inni maja zabiegi z igłami, to trochę mnie rusza, ale sam ok. Same zastrzyki, wracając do zastrzyków, nic strasznego. No jak każdy facet, no jednak jak już się pojawiają pewne objawy, które mogą być podobne troszeczkę do grypy, to ja już śmiertelnie chory jestem, to tak naprawdę tylko wczoraj delikatnie, czyli ostatni zastrzyk dosłownie. Po tym zastrzyku już mnie zaczęło brać, jakoś poważnie, ale to znaczy tylko i wyłącznie to, że organizm naprawdę spiął się w sobie i już tyle tego naprodukował, że dzięki temu zabieg poszedł dzisiaj tak szybko i sprawnie.
AZ: Faktycznie, poszło szybko. Teraz co dalej dla Ciebie? Czekasz na ten telefon, czy coś się zmieniło? Czy Ty czujesz, że coś się zmieniło po tym pobraniu? Czy to w jakiś sposób na Ciebie wpłynęło?
MG: Znaczy, myślę, że sam zabieg to jest jedno, prawda? Ale zmieniło się chyba dużo wcześniej, czyli w momencie już kiedy pomyślałem o tym, kiedy już mogłem się zarejestrować, bo to tak naprawdę to nic nie kosztuje w żaden sposób, a można komuś pomóc. W momencie kiedy zadzwoniliście do mnie ten pierwszy raz i powiedzieliście że najprawdopodobniej jest taka osoba gdzieś tam na świecie, która czeka na ten prezent. Prawda? Wy daliście mi fajną informację, która była dla mnie prezentem, a ktoś tam czeka na inny prezent. To był chyba ten najważniejszy moment. Zaczyna takie fajne uczucie kiełkować pod serduchem i to jest bardzo bardzo miłe. A sama procedura oddania, no cóż, to jest po prostu kolejny krok prowadzący do tego, żeby komuś pomóc. I tyle.
AZ: A powiedz, rozmawiałeś o tym wszystkim z rodziną, znajomymi? Jak oni reagowali?
MG: Znaczy, w trakcie zabiegu cały czas dostawałem smsy od paru osób, że są dumne, że bardzo im się podoba to co robię. Nawet od moich klientów. Wczoraj, gdzieś tam ostrzegałem ich, że no wiecie, na dwa dni niestety wybywam, taki i taki powód. No to wróciła do mnie lawina naprawdę przyjemnych wiadomości. Także, to było bardzo bardzo sympatyczne. Myślę, że jeszcze bardziej się ucieszą kiedy zobaczą ten materiał, czyli to jaka szczęśliwa liczba gdzieś tam się przytrafiła nam akurat przy tym zabiegu.
AZ: Czyli żadnych wątpliwości, nie słyszałeś takich głosów: nie oddawaj?
MG: Nie. Wiadomo, niektórzy z troską podchodzili do tego, którą metodę będziemy używać. Czy to będzie pobranie z krwi, czy jednak z talerza biodrowego, czy też talerza miednicy, tak się ładnie nazywa.
AZ: Talerza kości biodrowej.
MG: Talerz kości biodrowej, pięknie! Jednak nie byłem tak dobry z biologii, jak mi się wydawało. Ale gdy mówiłem, że jest to prosty zabieg. Z jednej ręki krew wypuszczają, z drugiej wraca i tak dalej. Od razy wszyscy do tego podchodzili jak najbardziej pozytywnie. Z resztą sam mówiłem, jedna czy druga metoda to mnie nie obchodzi. Najważniejsze to, żeby to komuś pomogło.
AZ: A udało Ci się jeszcze kogoś przekonać do Dawstwa?
MG: Tak, właśnie miałem mówić, bo chcę parę pakietów od was wyłudzić do rejestracji. Dogadamy się.
AZ: A z perspektywy Twojej pracy. Ty jesteś PRowcem i na pewno zdajesz sobie sprawę jak wielkie znaczenie maja słowa i nagłaśnianie pewnych akcji. Czy miałeś jakieś przemyślenia na temat tego, że ludzie za mało wiedzą o Dawstwie?
MG: Znaczy, tak jak rozmawialiśmy przedtem prawda. Mnie przeraża to, że nadal niektórzy sądzą, nie wiem dlaczego, nie wiem skąd, nie wiem kto utrwala ten stereotyp straszliwy, że szpik pobiera się z kręgosłupa. Ludzie, to na prawdę jest kłamstwo potworne, wierutne. Tak to nie funkcjonuje, to nie jest ten zabieg, to nie jest ta metoda. Nic się nie ryzykuje tak naprawdę, oddając ten szpik, a można po prostu komuś uratować życie i o to chodzi. Także najważniejsze jest to, żeby zniwelować ten przekaz zły. Pokazać prawdę, czyli to jak naprawdę wyglądają te zabiegi. Jak naprawdę ludzie się po nich czują. Ja jeszcze 15 minut temu byłem podłączony do tej pięknej maszyny. Już teraz normalnie chodzę, funkcjonuję, mówię i dobrze się czuję. Także nie ma najmniejszego problemu z tym, żeby oddawać szpik.
AZ: Super, czy chciałbyś powiedzieć klika słów np. do osób, które są niezdecydowane albo to już od Ciebie zależy, bo wiem, że to nie jest łatwe coś od siebie tak powiedzieć
MG: Jeżeli wahasz się jeszcze czy oddać szpik kostny, to po pierwsze wejdź na stronę DKMSu, po drugie przeczytaj uważnie informacje dotyczące metod pobrania szpiku kostnego i tego co tak na prawdę możesz zrobić dla innych. Po trzecie zarejestruj się, to jest bardzo ważny krok, bez niego Twoja wiedza i Twoja dobra wola nic nie znaczy. Później czekaj na super telefon, bo oni dzwonią i mówią, że możesz komuś pomóc. Przejdziesz wszystkie badania i będziesz tak samo szczęśliwy jak ja w tym momencie, bo 20 minut temu oddawałem szpik, czuję się doskonale i mam nadzieję, że dzięki mnie, a także Fundacji, która to wszystko umożliwia, ktoś gdzieś tam na świecie, nadal nie wiem kto i gdzie, będzie po prostu Zdrowy. Życzę Ci tego z całego serca. Działaj.
Z czterotysięcznym Dawcą faktycznym Fundacji DKMS, Michałem Grzebykiem, rozmawiała Agnieszka Zielonka.