Ogólnie muszę stwierdzić, że spędziłem miło czas z fajnymi ludźmi, którzy po prostu chcą pomagać.
Zadziwię Was, trafił mi się łut szczęścia. Dobre sześć lat temu moja znajoma ciężko zachorowała i bardzo potrzebowała Dawcy. Fundacja DKMS zorganizowała w mieście akcję „wymazywania”. Nie zaprzeczę, przez moment zastanawiałem się, czy znajdą Dawcę, czy w ogóle warto iść i właściwie po co, dlaczego? Mimo to ostatecznie stwierdziłem, że trzeba iść ispróbować, że zawsze jest szansa, nadzieja, że się uda. Poszedłem, „wymazałem się” i zarejestrowałem w Fundacji DKMS.
Dawca szczęśliwie się znalazł. Co prawda nie po tej akcji. Wyobraźcie sobie, że moja znajoma znalazła "bliźniaczkę genetyczną" w Jerozolimie. Czas płynął, znajoma przeszła przeszczep, wyzdrowiała, wróciła do pracy. Czasami opowiadała nam o chorobie i trudnym, wyczerpującym leczeniu. Muszę przyznać, że jest super silna. Nie wiem, czy miałbym tyle sił i odwagi. Po sześciu latach telefon, chyba w niedzielę, nieznany, kierunkowy 22…. Nie odebrałem. Myślę sobie: ,,telemarketer’’. Ale później sms: „Fundacja DKMS. Dawco, prosimy o kontakt”. Niemożliwe, tyle lat gdzieś tam w bazie cichutko sobie siedziałem, lekko przykurzony, a teraz jestem komuś potrzebny. Oddzwoniłem, wypełniłem ankietę, później pierwsze wstępne badanie krwi w miejscu zamieszkania. Wszystko OK. Dalej, szczegółowe badanie na oddziale hematologii. Przez cały czas kontakt z kompetentnymi, mocno zaangażowanymi, miłymi ludźmi, zarówno z fundacji, jak i w szpitalu.
Powiem Wam w zaufaniu, że dla Dawcy nie istnieją kolejki - to przyjemne i rozpieszcza. Później, stymulacja wzrostu komórek macierzystych. Muszę przyznać, że czas jakoś dziwnie zwolnił. Naprawdę zacząłem się bać, żeby nie wydarzyło się nic, co mogłoby przeszkodzić w oddaniu komórek i naprawdę uważałem na siebie.
Cztery dni stymulacji szpiku. Popularne leki przeciwbólowe pomagają na wszystko i znoszą ewentualne skutki uboczne. Wreszcie dzień pobrania. Pobranie trwało wyjątkowo krótko - jestem niezły.
Ogólnie muszę stwierdzić, że spędziłem miło czas z fajnymi ludźmi, którzy po prostu chcą pomagać. Kilka dni później zadzwonił koordynator Fundacji DKMS z informacją, że moja genetyczna siostra jest po przeszczepie i jest z Polski. Mija już trochę czasu od przeszczepu, nie mam żadnych informacji, a to najlepsza informacja. To znaczy, że walczy i mam nadzieję, że wygra z chorobą. Zapytacie pewnie, czy było warto się rejestrować. Odpowiem - było warto. Było warto wspólnie z innymi brać udział w tak wielkiej i ważnej sprawie, i zrobić coś niesamowicie dobrego. Jest mi niezwykle miło z tego powodu. Jak widać, w życiu czasami przytrafiają nam się dobre rzeczy, więc chyba warto żyć.
„Nigdy nie wzniesiesz się tak wysoko, jak wtedy, gdy schylasz się, by pomóc”.