Odkąd dostałem maila z fundacji DKMS (takiego standardowego, zachęcającego) o możliwości bycia dawcą, byłem zdecydowany nim zostać.
Niestety jak to bywa w większości przypadków, mówiłem sobie "dobra, jutro zamówię pakiet dawcy"... tylko jutro się przesuwało na kolejne jutro, i kolejne... bo pogoń za codziennymi obowiązkami dawała mi samousprawiedliwienie. Zmieniło się to natychmiast po tym, jak jeden z moich kolegów powiedział mi że został zdiagnozowany. Tak, diagnoza rak krwi (szpiczak). Na szczęście dla niego i jego rodziny, nie wymaga leczenia lecz jest stale monitorowany poprzez badanie jego szpiku i funkcjonuje normalnie. Poprzez stronę DKMS zgłosiłem chęć bycia dawcą i czekałem na pakiet testowy, który odesłałem najszybciej jak to możliwe. Otrzymałem maila potwierdzającego rejestrację w bazie i miałem nadzieję że może będę mógł komuś pomóc.
Zaledwie kilka miesięcy po zarejestrowaniu w bazie odebrałem telefon od miłej pani z fundacji, która spytała mnie czy nadal chcę zostać dawcą, ponieważ jest zgodność i mój bliźniak genetyczny potrzebuje dawcy. Naturalnie chciałem, choć telefon mnie tak zaskoczył jak mało co. Był maj, miałem mnóstwo zajęć i planów, również wyjazdowych, a tu nagle BAM! możesz uratować komuś życie. WOW! Pani szybko mnie uspokoiła - widocznie słychać było moje zaskoczenie - że badania i ewentualne pobranie zostanie dostosowane do moich planów. Tym bardziej się ucieszyłem, zwłaszcza że okazało się, iż w gronie moich znajomych mam sporo zarejestrowanych potencjalnych dawców, których telefony nie zadzwoniły w tej sprawie a są w bazie po kilka, a nawet kilkanaście lat i każdy mi pozytywnie zazdrościł i trzymał kciuki za mnie i za biorcę.
Później kompleksowe badania - które uważam za wspaniałą obopólną korzyść - potencjalny dawca poznaje dokładnie stan swojego zdrowia i kiedy wie już, że może być dawcą, biorca dowiaduje się że ma kogoś kto może przywrócić mu zdrowie, podzielić się z nim swoimi komórkami szpiku.
Reszta procesu przebiegła tak jak w filmach i materiałach DKMS - profesjonalnie, sprawnie, miło i w pozytywnej atmosferze. Po pobraniu dbałem o nawodnienie i dobre odżywianie zgodnie z zalecaniami ekipy szpitalnej :) i już w tydzień po aferezie (proces oddania szpiku z krwi obwodowej - tak przebiega ponad 90% oddania szpiku) byłem już w Dolomitach na turystycznej wyprawie motocyklowej, a dwa tygodnie od zabiegu zdobyłem Orlą Perć w Tatrach i był to mój debiut w chodzeniu po górach :)
Gdybym miał odpowiedzieć na pytanie czy ponownie oddałbym szpik, odpowiedziałbym zdecydowanie i głośno: TAK! Zachęcam wszystkich żeby się nie wahali, nie odkładali do jutra (jak ja) tylko rejestrowali się w bazie DKMS, może im też dane będzie zostać czyimś aniołem, a na pewno prawdziwym bohaterem! Nie takim w kostiumie, z komiksowej ekranizacji, lecz prawdziwym, dającym nieznanej osobie szansę na nowe życie! To jest prawdziwa MOC!!!