Wynikiem, czego do pobrania moich komórek byłem przygotowany na 150% wraz ze świadomością, co robię i co czynię.
W dniu 25 listopada 2009 r. na organizowanej akcji z moim udziałem "Wspólnie przeciw białaczce" (w wieku 49 lat) zarejestrowałem się, jako potencjalny Dawca szpiku w poszukiwaniu Dawcy szpiku dla Kubusia - wnuczka mojego serdecznego kolegi. Wówczas akcja miała miejsce w Gdyni i zakrojona udziałem wielu organizacji społecznych i państwowych między innymi, Marynarki Wojennej i Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni.
Po jakimś czasie otrzymałem kartę ze swoim numerem wraz ze znaczkiem zadowolony, że jestem wśród Tych, co mogą się podzielić swoim życiem z innymi, jak to czynię obecnie oddając cyklicznie krew i osocze. Szczerze, to zapomniałem o sprawie przypominając sobie tylko podczas różnych akcji DKMS-u, że już jestem zarejestrowany, jako potencjalny Dawca szpiku. W dniu 25 lipca AD 2012 r. odebrałem telefon z DKMS-u z zapytaniem czy podtrzymuje swoją zgodę, aby zostać Dawcą, oniemiałem, a głos mi zadrżał w pierwszej chwili. Oczywiście, że moja zgoda była i czekając na dalsze instrukcje. Proszę sobie wyobrazić, w jakim napięciu oczekiwałem na kolejne informacje i rozterki z tym związane. Takie tam różne np. czy na tyle jestem zdrowy, wszak miałem już 52 lata, że dojdzie do finału oddania swoich komórek macierzystych czy też szpiku kostnego dla osoby, która ich potrzebuje.
Na początku września 2012 r. zawitałem do Warszawy na kompleksowe badania związane z w/w sprawą i znów oczekiwanie, czy wyniki badań nic nie zmienią, mimo, że zostałem pozytywnie określony, jako zdrowy. Chęć pomocy innej osobie była tak ogromna, że w oczekiwanie na finalne wydarzenie (w tym przypadku pobranie szpiku) było tak niesamowicie wydłużające się jakby zapadające w nieskończoność. Po tygodniu jest mail o zapadniętej decyzji i dacie pobrania szpiku kostnego z talerza kości biodrowej. Uff, ulga niesamowita, na tym nie koniec przecież trzeba jeszcze dotrwać do daty pobrania szpiku. Więc zwiększona ostrożność podczas jazdy samochodem itd.
Na początku trzeciej dekady września 2012 r., nadszedł czas przybycia do kliniki przy ul. Banacha w Warszawie i stosowanie się wg zaleceń personelu medycznego oraz wcześniejszych instrukcji przekazanych przez telefon i podczas różnych rozmów z lekarzami i grupą z DKMS Polska jak również z Panią Katarzyną, łącznikiem i moim opiekunem. Wynikiem, czego do pobrania moich komórek byłem przygotowany na 150% wraz ze świadomością, co robię i co czynię. Cała procedura przed i po pobraniu szpiku okazała się, że jest zgodna z tym, o czym były wcześniej rozmowy. Profesjonalizm wszystkich czynności i oddanie dla ratowania życia ludzkiego, wszystkich osób, z którymi miałem do czynienia jest dla mnie czymś wyjątkowym, czymś, co napawa mnie ogromnym optymizmem, że są na świecie ludzie nie tylko liczący pieniądze, ale przede wszystkim kochający innych w sposób szczególny. Po pobraniu szpiku dowiedziałem się o swoim Biorcy, że jest z Chorwacji i ma 36 lat.