Do bazy DKMS zapisałam się krótko po 18. urodzinach. Zamówiłam pakiet rejestracyjny przez Internet. Kiedy dostałam pierwszy telefon z fundacji, towarzyszyły mi wielkie emocje. Ale mimo tego nie wahałam się ani chwili. Byłam gotowa pomóc.
Machina ruszyła, przeszłam wszystkie badania. Terminy były wyznaczone. Niestety, stan pacjenta pogorszył się, a procedura została odwołana. Po kilku miesiącach sytuacja się powtórzyła - drugi termin także został przesunięty. Ja jednak nie rezygnowałam z chęci pomocy. Pacjent dzielnie walczył o powrót do zdrowia, więc ja cierpliwie czekałam, aż będę mogła go w tym wesprzeć.
Do trzech razy sztuka! Po roku od pierwszego telefonu zostałam dawczynią komórek macierzystych. Był to dla mnie i mojej rodziny wielki moment, tym bardziej, że w przeszłości przeszczep uratował życie mojego małego siostrzeńca.
Podarować komuś cząstkę siebie - to niesamowite uczucie, trudne do opisania. Myślę o mojej bliźniaczce genetycznej i mam nadzieję, że wkrótce będzie mogła się cieszyć życiem w pełni.
Ja czuję ogromną satysfakcję. Było warto. Od samego początku do samego końca.