Mam na imię Paweł, moja historia z Fundacją DKMS zaczęła się mniej więcej rok temu. Chciałem oddawać krew, ale niestety nie mogłem, mam niedoczynność tarczycy, a bardzo chciałem pomóc komuś, dać coś od siebie. Pewnego dnia dowiedziałem się dosyć przypadkiem, że zostanie zorganizowana akcja, w której szukają dawców dla malutkiego dziecka. Nie zważając na wcześniejsze plany poszedłem tam i jaka była moja radość, kiedy się dowiedziałem, że nie ma przeciwwskazań i mogę się zapisać…
Kilka miesięcy potem zadzwonił telefon, była to Pani z Fundacji. Śmieszna sprawa, bo pracowałem przy samochodzie, odebrałem telefon i powiedziałem, że jestem zajęty, a dopiero po chwili doszło do mnie, że to dzwonią z DKMS-u! Od razu oddzwoniłem.
Potem pobranie krwi do potwierdzenia zgodności, badania i dzień pobrania, tak bardzo wyczekiwany. Byłem w podróży z Gdyni do Krakowa (12h), jak dojechałem na miejsce od razu padłem na łóżko i zasnąłem (o jeszcze zastrzyk, pomyślałem). Nadszedł w końcu poranek, wstawałem bardzo wcześnie, ale ucieszyłem się, bo mogłem zjeść śniadanie, co bardzo ułatwiło mi sprawę, ponieważ nie potrafię wyjść bez śniadania. W klinice poznałem bardzo miły personel, lekarz wyjaśniał mi wszystko po kolei z wielką cierpliwością, a byłem dociekliwy. Leżałem około 6 godzin i oddałem coś, czego nigdy nie widziałem, to jest we wszystkich nas, ale jednak nie widoczne, dopiero gdy się tym podzielimy możemy zobaczyć dar życia, który mamy w sobie , a przez ten prosty gest możemy dać komuś życie … Czy jest coś piękniejszego od daru życia ?!
Ja już wiem, że mój Biorca to ojciec dzieci, który jest zdrowy i ma się dobrze. Jestem bardzo szczęśliwy z tego powodu i zawsze, jak o tym myślę, mam takie uczucie spełnienia – że mogłem komuś pomóc. Nigdy nie cieszyłem się z tego, że mnie wybrali, dlatego że gdyby nie było chorych, nie był bym potrzebny. Ale niestety są ludzie potrzebujący pomocy, potrzebujący nas, dlatego z całego serca chciałbym zachęcić wszystkich do zapisania się i podzieleniem się tym, co mamy najcenniejsze, życiem!