Jako potencjalny dawca szpiku zarejestrowałam się wraz z narzeczonym cztery lata temu. Nie jestem pewna, ale wzmiankę o Fundacji DKMS zobaczyłam chyba gdzieś w internecie. Pomyślałam, że taka rejestracja nic mnie nie kosztuje a być może kiedyś uda mi się komuś pomóc. I tak naprawdę za często nie myślałam o tym, że ktoś kiedykolwiek zadzwoni, bo czytałam, że prawdopodobieństwo jest małe.
Aż tu nagle w październiku dostałam telefon, że jest osoba, która potrzebuje mojej pomocy - mój genetyczny bliźniak!
Na początku Pan Andrzej z Fundacji przeprowadził ze mną krótki wywiad telefoniczny o stanie mojego zdrowia, potem dostałam ankietę zdrowotną na maila, którą miałam wypełnić i odesłać. Kilka dni później zadzwonił Pan Łukasz, miałam ustalone badanie krwi w swoim mieście mające na celu potwierdzenie zgodności z biorcą. Z informacji, jakie otrzymałam, wynikało, że na termin pobrania będę czekać nawet do trzech miesięcy. W moim przypadku jednak wszystko potoczyło się bardzo szybko. Na listopad miałam już ustalony termin badań w klinice w Gliwicach, a termin pobrania kilkanaście dni później. Okazało się, że badania wyszły bardzo dobrze, z moim zdrowiem wszystko jest OK i po wstępnych badaniach dostałam telefon z tą ważną informacją, że ostatecznie zostałam zakwalifikowana do pobrania szpiku kostnego z talerzy kości biodrowych.
Co do metody... na początku miałam małe obawy, ale kiedy dowiedziałam się, na czym polega, jak to wszystko się odbędzie, i że wybór metody jest zależny od tego, co będzie lepsze dla biorcy, nie miałam już obaw.
Sam pobyt w szpitalu wspominam bardzo dobrze, wszyscy lekarze, cały personel medyczny, to cudowni ludzie. Zawsze skorzy do pomocy, uśmiechnięci, uczynni. Dzięki miłej atmosferze na oddziale, wszystko poszło bardzo szybko i sprawnie, a ja nie odczuwałam większego dyskomfortu. Oczywiście odczuwałam lekki stres, ale to raczej normalne w takiej sytuacji. Byłam pozytywnie nastawiona, bo wiedziałam, że robię coś dobrego.
Po pobraniu zadzwonił do mnie Pan Łukasz z pytaniem czy chciałabym wiedzieć, komu pomogłam, do kogo powędrowała cząstka mnie. Wcześniej dużo o tym myślałam, czy jest to ktoś w moim wieku, czy osoba starsza, a może dziecko? Chłopak czy dziewczyna ? Gdy usłyszałam, że moim genetycznym bliźniakiem jest dziewczynka, łzy napłynęły mi do oczu. Dopiero wtedy to wszystko stało się naprawdę realne. Świadomość, że dałam szansę małemu dziecku na zdrowe życie bez bólu, tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że była to jedna z najlepszych decyzji w moim życiu.
Jestem myślami z tą dziewczynką i mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze, że mój szpik pozwoli jej żyć, że wyzdrowieje i będzie mogła cieszyć się dzieciństwem, a swoim uśmiechem będzie dawać radość swoim najbliższym.
Chciałam podziękować mojemu Narzeczonemu, że był ze mną i wspierał mnie, dziękuję mojej mamie, rodzinie, moim przyjaciółkom i koleżankom z pracy za wsparcie. Szczególne podziękowania należą się wszystkim pracownikom Fundacji DKMS oraz lekarzom i personelowi medycznemu.
Potencjalny Dawco - jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości - nie wahaj się! Być może Twój bliźniak genetyczny jeszcze się nie urodził, jak to było w moim przypadku, kiedy postanowiłam się zarejestrować. A przecież to naprawdę coś wielkiego - dać drugiej osobie nadzieję i szansę na zdrowe życie.
Te kilka dni, które musisz poświęcić na badania, na pobyt w szpitalu to pestka w porównaniu z tym, z czym osoby chore i ich rodziny muszą się zmagać na co dzień. Ja nie miałam chwili zawahania, może trochę się bałam, ale wiedziałam, że chcę pomóc, że jeśli mogę dać komuś szansę na nowe, zdrowe życie, to chyba będzie to coś najpiękniejszego, co mogę zrobić dla drugiego człowieka. Nie da się opisać słowami tych wszystkich uczuć, jakie towarzyszą przed, w trakcie i po pobraniu. Radość i duma to chyba pierwsze, co się nasuwa, później już tylko utwierdzałam się w przekonaniu, że to była najlepsza decyzja jaką mogłam podjąć.
Zawsze byłam zdania, że dobro wraca, a dawanie uszczęśliwia bardziej niż branie. Mnie uszczęśliwiło i to szczęście zostanie we mnie na zawsze!