Nazywam się Dariusz Górecki, mam 33 lata, aktualnie mieszkam w Lublińcu, ale moim rodzinnym miastem jest Chorzów. Moja przygoda z Fundacją DKMS rozpoczęła się trochę nieświadomie, kiedy to moja żona poprosiła mnie, abym przyłączył się do grona potencjalnych dawców i razem z nią oddał materiał genetyczny z wewnętrznej strony policzka.
Niecałe dwa miesiące później, żona wraz z swoimi przyjaciółmi i zakładem pracy zorganizowała u nas w mieście dzień dawcy, gdzie zarejestrowano około 280 potencjalnych dawców.
W sierpniu dostałem telefon z fundacji czy nadal wyrażam chęć zostania dawcą. Nie wahałem się ani chwili, nawet poczułem się jakbym wygrał w lotto. Przed rozpoczęciem całej procedury pojechałem na dwa dni do kliniki pobrania, celem wykonania dokładnej diagnostyki mojego stanu zdrowia, na szczęście okazało się bez zarzutu. Następnym krokiem było wykonywanie sobie wstrzyknięć z lekiem, który miał za zadanie pobudzić produkcję komórek macierzystych. Iniekcji dokonywałem samodzielnie lub pomagała mi moja żona. W czasie przyjmowanie leku pojawiły się typowe "skutki uboczne" w postaci bólu mięśni i stawów, jednak nie były one bardzo uciążliwe i nie wymagały leczenia przeciw bólowego.
Kolejnym krokiem było pobranie komórek macierzystych, które odbyło się w Dreźnie. Sama podróż i pobyt była czystą przyjemnością w doskonałym towarzystwie mojej żony, tłumacza Maćka, drugiej dawczyni Pauliny i jej partnera Kamila. Samo oddanie komórek trwało u mnie bardzo krótko - 1h40min. Ponoć pobiłem rekord. Następnego dnia wróciliśmy do domu.
Mam nadzieję, że moja historia zachęci innych do oddania komórek macierzystych, to naprawdę nic wielkiego, a może komuś uratować życie! Wystarczy tylko pomyśleć, że to My lub ktoś z naszych bliskich też może potrzebować przeszczepienia.